piątek, 15 kwietnia 2011

Prowadzenie bloga nie jest jednak takie proste. Tak, żadne tam hop-siup. W końcu decydujesz się na upublicznienie swojej twórczości. A co, gdy przychodzi kryzys, brak czasu, biegunka, zwyczajnie nie chce ci się zabrać za pisanie lub myślami jesteś już na wakacjach?

Na szczęście blog motoryzacyjny zawsze może opublikować test. I tak będzie tym razem. Praktyczne auto - praktyczny test.



Komfort?
Chrysler Grand Voyager to komfortowe auto. Citroen C8 jeszcze bardziej. Ale jeśli porównacie je do Espace to okaże się, że są jak brukowana wiejska droga przy trzypasmowej autostradzie. Renault zapewnia podróż tak klasową, jak najlepsze limuzyny z nad Sekawany. Przejeżdżając przez pierwszą napotkaną nierówność, pokonując pierwszy zakręt orientujesz się, że samochód ten jest równie francuski jak przegrzebki z białym winem podczas kolacji w Saint Tropez.



Osiągi?
Stara motoryzacyjna prawda mówi, że więcej znaczy lepiej. Ale dwulitrowy diesel o mocy 175 KM połączony z sześciostopniowym automatem, choć na pewno nie zmienia Espace w Usaina Bolta to pozwala jednak poruszać się naprawdę szybko i sprawnie w każdych warunkach.
Jeśli jednak moc dwulitrowego silnika wydaje ci się za mała jak na masę, wielkość oraz możliwości transportowe tego samochodu to Renault ma dla ciebie doskonałą informację. Alternatywą jest motor w o mocy 150 KM.



Fajność?
Pokaż mi kierowcę vana, a opowiem ci jak bardzo nudne jest jego życie. Dość powszechnie wiadomo, że tego typu samochody są równie ekscytujące i zaskakujące co oglądanie niedzielnej relacji live z modlitwy na Anioł Pański w Watykanie. I choć Espace nie ma ani elektrycznie przesuwanych bocznych drzwi, ani nawet po prostu przesuwanych drzwi to trzeba przyznać, że jest fajne. W końcu to ostatnie z Renault wciąż nawiązujące wyglądem do jakże cudnych Avantime’a i Vel Satisa. Z pewnością wciąż najlepiej wyglądający van na rynku. Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz.



Jakość?
Wszystkie plastiki wnętrza wyglądają świetnie i drogo. Ponieważ nie mam nie tylko czterech, ale nawet jednego rozwydrzonego bachora, których pełno dziś w przedszkolach i którego mógłbym wpuścić na tylne siedzenia, by sprawdzić jak szybko można coś zniszczyć, mój test nie jest w stanie udzielić pełnej odpowiedzi na pytanie o jakość.
Ogólne wrażenia są jednak świetne. Poza jedną rzeczą. Malutką. Drobniutką. Ale jakże irytującą! Drżący na wolnych obrotach niczym sejsmograf daszek osłaniający zegary powodował, że zbliżając się do Espace myślałem tylko o nim.



Prowadzenie?
Jak w przypadku każdego vana. Wystarczy spojrzeć na sylwetkę, by wiedzieć, że nie można spodziewać się cudów. I choć trudno w to uwierzyć Renault jeździ naprawdę dobrze i nie trzeba przed każdym zakrętem panicznie deptać hamulca w obawie przed wywrotką. Wielkiej przyjemności nie sprawia, głownie za sprawą ukłau kierowniczego, który jest równie skuteczny co telepatia. Ale przecież dynamiczna jazda w Espace, jest równie na miejscu jak zabranie transatlantyka na regaty.



Praktyczność?
Potężne nadwozie, siedem miejsc siedzących, masa schowków. Czy można chcieć więcej? Tak! Całe auto usiane jest najprzeróżniejszymi skrytkami, a mimo to nie odnosi się wrażenia, że  wszystko jest pod ręką. Fotele dwóch ostatnich rzędów da się przesuwać, składać i wymontowywać, ale jeśli chcesz je schować to jedynym miejscem, jaki przewidział na nie producent, jest twoja piwnica lub garaż. Gdy zaś w ostatnim rzędzie znajdują się podróżujący to nie dość, że ich umysły zaprzęgnięte są do odgadnięcia jak straszne grzechy musieli popełnić by tam się znaleźć, to jeszcze bagażnik zmienia się w dwuwymiarowy.


Ekonomiczność?
Bez mała 5 metrów długości, ponad 1800 kilogramów wagi, 7 foteli...to wszystko nie wróży niskiego spalania. A jednak, hałasujący i telepiący się na wolnych obrotach silnik, gdy tylko opuści miasto zamienia się – niemalże - we wzorzec ekonomiczności. Podczas mało spokojnej jazdy można zbliżyć się do spalania na poziomie 8 litrów na 100 km. Zejść poniżej jest bardzo trudno. W mieście zaś? Przeczytaj pierwsze zdanie tego podpunktu ponownie, a zrozumiesz czemu wynik 13 litrów na setkę nie może zaskakiwać.



Ogólny werdykt?
Świetnie wykończony, przez 90% czasu użytkowania nawet więcej niż wystarczająco pojemny, niewyobrażalnie komfortowy, w dodatku ekonomiczny i cieszący oko właściciela. Doskonały samochód. Jest tylko jeden problem. Jego głównym konkurentem jest król królów tego segmentu. Auto, które jest obrzydliwie praktyczne i wymyślone, by leniwe amerykańskie tyłki przemieszczać na odległości liczone w milach by zdawały się mniejsze.
I choć Chrysler Grand Voyager jest dużo gorszym samochodem, to niestety drogie Renault, jest znacznie lepszym vanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz